Przyszło co do czego i można było śmiało chwycić byka za rogi (czyt. spakować walizkę) i wylądować w styczniu w cieplutkiej Sewilli (Sewilla +18 VS Polska -9 ; no jest delikatna różnica). Podobno na Hiszpanię zawsze jest dobry czas. I ja się pod tym podpisuję. Przeniosłam więc swoje rejestratory na odpowiednią odległość i zamontowałam je na chwilkę w cieplejszym miejscu naszego kontynentu. Sewilla zachwyca całą sobą. Od pachnących uliczek przepełnionych muzyką i konkretnymi rytmami wystukiwanymi przez tancerzy flamenco, po klimatyczne knajpki, w których dostajesz honorowe miejsce na zapleczu (taki kredyt zaufania, to ja lubię). „Volver a empezar de cero. Contigo…” Zdanie, które sczytywałam z przeciwległej ściany wychylając codziennie z rana głowę przez okno (bo jak głosi tradycja – widok z okna nie zachwyca, ale jestem w stanie zrzec się go na korzyść świetnej pogody). Napisane z zamysłem znanym jedynie autorowi, jednak idealnie wpisujące się w myśl, która może przyświecać każdemu. Szczera sympatia w odniesieniu do mijanych na ulicy (nie zabieganych) ludzi, budzi powiew nadziei. Punkt widzenia zależy przecież od punku spacerowania (parę dodatkowych punktów na mapie odhaczonych). Kęs wyjątkowości i dzięki przyjaźni (która twa nie od dziś) łyk energii zapodany. Relacja Baśki oddaje każdy moment! Zerknijcie tutaj /http://photographsforeverbybarbs.com/travel/seville-travel-photography-january-2019/
Do następnego! Mi vida loco
Gracias Barbs